“Piękno na to jest, by zachwycało do pracy - praca, by się zmartwychwstało.” Cyprian Kamil Norwid
Sprawozdanie z wyjazdu na Maltę
6 marca 2017
14.30. Lotnisko Chopina. 20 osób z Radzymina czeka na odlot. To tylko dwie godziny nudów, jakoś damy radę. O 16.30 wylatujemy. Nie jest źle, trochę turbulencji na starcie i przy lądowaniu. Na Malcie było już ciemno, więc za dużo nie pooglądaliśmy. 2 busiki rozwiozły nas do rodzin.
7 marca 2017
O 9.00 zaczęły się zajęcia. Wszystko było okej, humory dopisywały, tym bardziej, że jeden z naszych zostawił buty w domu i z kolegami zatrzasnął się na zewnątrz. Kupa śmiechu.
Rozumiem, że nikt nie będzie chciał czytać o egzaminie wstępnym i codziennych lekcjach. O 13.20 codziennie aż do piątku zbieraliśmy się pod szkołą i ruszaliśmy na wycieczkę. Tego dnia zwiedziliśmy Swieqi - miasto, w którym mieszkaliśmy. Na Malcie prawie wszystko jest zbudowane z wapienia. Bardzo klimatycznie to wyglądało.
8 marca 2017
Najpierw pojechaliśmy zobaczyć piękną nadmorską grotę. Grzało słoneczko, niebo i morze były całkowicie niebieskie, a my zwyczajem Polaków w kurtkach.
Potem zwiedzaliśmy starożytne ruiny. Dwie świątynie kultów z minionych czasów, z wapienia oczywiście.
9 marca 2017
Zobaczyliśmy fabrykę szkła ozdobnego, w której około ośmiu rzemieślników na raz wyrabiało piękne ozdoby. Był też oczywiście sklep, ale drogi.
Następnym punktem programu było miasteczko, do którego przyjechaliśmy, żeby zobaczyć widok na połowę Malty. Faktycznie, widać było dwa krańce wyspy, ale połowę tejże zasłaniały nam budynki.
10 marca 2017
Nie było w tym dniu nic wartego uwagi, poza obejrzeniem filmu Hrabia Monte Christo i zadaniem terenowym nawiązującym do Malty i obejrzanego filmu.
11 marca 2017
Zwiedzaliśmy Vallettę, stolicę kraju. Zobaczyliśmy przepiękny port zbudowany dookoła naturalnej zatoki.
12 marca 2017
Tego dnia, jak w każdą niedzielę, w głównej rybackiej wiosce odbywał się wielki targ. Oczywiście pojechaliśmy nań, żeby wydać ostatnie zachowane euro. Było głośno i tłoczno. Część z nas poszła do pobliskiego kościoła na mszę.
13 marca 2017
Praktycznie od śniadania do wylotu (20.25) czekaliśmy na samolot, ale pani Gumkowska i pani Wize zapełniły nam choć trochę czas łażeniem po mieście. Cześć wycieczki wolała jednak pójść do domu, tak więc do Australian Hall dotarło zaledwie około 10 osób. Australian Hall to malownicze ruiny spalone w latach 90-tych. Chłopaki oczywiście od razu znaleźli wejście. W środku było fantastycznie, ale niestety trzeba było od razu wracać.
Lot samolotem z powrotem był spokojniejszy od poprzedniego. Nikt nie wypadł po drodze i w rezultacie we wtorek wróciliśmy do szkoły.
Maciej Persona
IIIb gimnazjum
Zobacz zdjęcia
Zobacz zdjęcia
Zobacz zdjęcia
Zobacz zdjęcia
Zobacz zdjęcia