Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana Kamila Norwida w Radzyminie
“Piękno na to jest, by zachwycało do pracy - praca, by się zmartwychwstało.” Cyprian Kamil Norwid

Lekcja historii... recenzja ze spektaklu "Niemcy"

9 lutego 2011 w Miejskiej Sali Koncertowej mieliśmy przyjemność obejrzeć adaptację dramatu „Niemcy” Leona Kruczkowskiego w wykonaniu szkolnego teatru „Norwidowcy”, prowadzonego przez panią Ewę Całkę. Na wieczorny spektakl publiczność dopisała. Myślę, że nikt z organizatorów nie spodziewał się aż takiego zainteresowania. Swoją obecnością zaszczycili nas m.in. burmistrz Miasta i Gminy P. Zbigniew Piotrowski oraz proboszcz radzymińskiej parafii ks. Stanisław Kuć.

Światła zgasły, z oddali dochodziły dźwięki muzyki. Na scenie rozpoczęli mistrzowską grę młodzi adepci teatru, dając wyraz swojemu talentowi i odsłaniając rozterki psychiczne aktywnych i biernych uczestników wojny, których historia zmusiła do podjęcia wyborów moralnych, często decydujących o ludzkim życiu. „Żydowskie szczenię!” – Słowa te padają już w pierwszej scenie spektaklu, kiedy to Schultz (Hubert Sochacki) przyprowadza do gabinetu oficera Hoppe (Marek Oleksy), dziesięcioletniego chłopca. Ta sytuacja pokazuje, że niektórzy niemieccy żołnierze mieli sumienie, które skutecznie zagłuszał rozkaz i ślepa wierność Rzeszy. Hoppe, mając syna w podobnym wieku, waha się, nie może rozstrzelać żydowskiego dziecka (Agnieszka Leszczyńska).Tymczasem decyzja Niemca podyktowana jest lękiem o swoją rodzinę. Obserwujący budynek Schultz, stanowi dla oficera wystarczające zagrożenie. Ostatecznie scena kończy się dźwiękiem strzału... Sumienie przegrało batalię z obowiązkiem i własnym strachem, bo Schultz może donieść.

Spektakl odsłonił również inne oblicze Niemca.Willi Sonnenbruch (Juliusz Jeziórski) był przykładem pozbawionego z uczuć oficera. Młodzieniec o bezdusznym sercu i umyśle kierował się żelazną zasadą stawiającą wierność Rzeszy na pierwszym miejscu. W rozmowie ze swoja kochanką Mariką (Agata Chuda) z szyderczym śmiechem oznajmia, że powiedział matce zakatowanego chłopaka pani Soerensen (Karolina Marcinkiewicz), iż ten wymknął im się z rąk. Nie czuje skrupułów z powodu niedomówienia. Cieszy go zakupienie za śmieszną sumę naszyjnika. Równie ciekawie został odtworzony wątek antagonistycznych poglądów rodziny profesora Sonnenbrucha (Daniel Rak). Kiedy do domu uczonego przychodzi jego dawny asystent (Przemysław Śledź), uciekinier z obozu. Profesor postanawia go zbyć. Nie chce mieć kłopotów, dlatego też w ten sposób eliminuje problem. Zupełnie inną postawę przejawia jego córka Ruth (Aleksandra Otręba). Narażając siebie i rodzinę, postanawia ukryć mężczyznę w swoim pokoju, a następnie przewieźć go w bardziej bezpieczne miejsce. Plan powiódłby się, gdyby nie interwencja Liesel (Marta Wilczyńska ), której mąż zginął „ przez takich jak on”. Obie aktorki poradziły sobie z kreowanymi postaciami wyśmienicie, ożywiając akcję odpowiednio modulowanym głosem, autentycznością gestów. Ciekawą postać okazała się żona profesora Berta (Natalia Wiśniewska), cierpiąca kobieta podpierająca się laską, odziana w ciemne tkaniny. Postać nadawała scenom dramatyzmu i skupiała uwagę widowni.

Aktorzy włożyli ogrom pracy. Skromna dekoracja, stroje adekwatne do epoki, doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa, a przede wszystkim profesjonalna gra świadczą o wielkim zaangażowaniu młodzieży. Dojrzałe podjęcie tematu było widoczne już od pierwszej sceny. Emocjonalnie reagowała także publiczność. Łzy płynęły z oczu nie tylko starszej generacji. W ten wieczór za sprawą zespołu Norwidowców przeżyliśmy autentyczne katharsis, bo jak powiedziała jedna z matek „dla takich chwil warto żyć”. Autorką sukcesu jest pani Ewa Całka, która doskonale przygotowała młodzież. Jeszcze kilka spektakli, a obecnie działający na terenie Radzymina teatr „Paradoks” może zacząć obawiać się konkurencji. Oby tak dalej.

Z życzeniami dalszych sukcesów! Ewelina Boguś kl. IIe